

Podaj swój adres e-mail, jeżeli chcesz otrzymywać informacje o nowościach i promocjach.

„Moje własne prace dają mi większą satysfakcję, jeśli są niewykończone. Lubię, kiedy wyglądają jak przerwane w trakcie roboty, niedopracowane. Tylko wtedy wydają się mi żywe, tylko wtedy zachowują coś z błyskotliwości dzieł nieukończonych.“
Nie było takich dni w których postanowiłem zostać malarzem, poetą. Bzdurnie brzmią zapewnienia poniektórych artystów.
- Już jako dziecko..chciałem zostać malarzem.
- Wiedziałem od zawsze, że będę malarzem.
Proszę w takie zapewnienia nie wierzyć, łatwiej będzie Wam dotrzeć do koloru, światła i formy.
I wyjść poza ramy szarej, monotonnej codzienności, jeżeli nie uwierzycie w te zapewnienia. Oni też nie wierzyli.
Bywałem w szkołach.
Bywałem w Akademiach.
Słuchałem i uczyłem się od Wielkich i Maluczkich. Od Krasnegostawu po Zamość, od Warszawy po Wrocław, od Berlina po Barcelonę i Florencję. Każda uwaga była cenna, każde doświadczenie wnosiło w moje Twórcze zmagania coś nowego. Stawiałem sobie coraz większe wyzwania. Byłem z każdym mijającym rokiem coraz bardziej wymagający. Każdy miesiąc, rok był Twórczym wzlotem, jak też Twórczym upadkiem i zwątpieniem.
Nie przeczę, że sztuka wymaga ćwiczenia (gdyż każdy artysta powinien doskonalić warsztat), ale twierdzę, że wcale nie wymaga ona pobierania nauk u innych, ani studiowania tego, co inni artyści robią dziś, albo co robili w przeszłości.
Droga jak to droga. Raz jest radośniej i pogodnie. Bywała ta moja droga
kapryśna i uciążliwa. Prowadziła na manowce i wyprowadzała na wzgórza, z których przestrzeń, światło i kolor onieśmielały. Kocham (…) wielkie, puste przestrzenie, gdzie żadna przeszkoda, ani żaden wytyczony szlak nie podpowiadają kierunku marszu, gdzie nie istnieje nawet samo pojęcie kierunku. Malowałem, pisałem, fotografowałem moje emocje i emocje świata który mnie otaczał. To nie rzeczywistość miała na mnie wpływ, dyktowała mi kierunek i otwierała przestrzenie, była tylko dobrym nauczycielem, a ja starałem się być pojętnym uczniem. To ja chciałem mieć wpływ na świat który mnie otaczał. Inaczej to wędrowanie nie miało by najmniejszego sensu.
Postęp dzieła malarza, który przemieszcza się w czasie od punktu do punktu, będzie ku jasności: w kierunku zniesienia wszelkich przeszkód między malarzem a ideą oraz między ideą a obserwatorem. Jako przykłady takich przeszkód podam (między innymi) pamięć, historię lub geometrię, które są biegunami uogólnienia, z których można wyciągnąć parodie pomysłów (które są duchami), ale nigdy nie są pomysłem samym w sobie. Aby osiągnąć tę klarowność, należy ją koniecznie zrozumieć.
Używam kolorów, które zostały już poznane w świetle dziennym i w stanie umysłu całego człowieka. Innymi słowy, moje kolory nie są kolorami, które są narzędziami laboratoryjnymi, które są odizolowane od wszelkich przypadkowych lub nieczystości, aby miały określoną tożsamość lub czystość.
Zatoczyłem koło, poprzez kolory Toskanii i Barcelony,
Krasnegostawu i Wrocławia, Wrocławia i Berlina…..i ponownie zmagam się z formą i kolorem.
Zmagam się z sobą i moimi lękami. Z rozpędzoną czernią linii w rysunku, i dźwiękiem czerwieni, fioletu, kolorami ziemi i nieba. Z nieustannym lotem ku światłu i delikatnym dotykaniem cienia.
„ Porusza nas dramat: konflikt jest nieodłącznym wzorem w rzeczywistości. Porusza nas także harmonia: stajemy w obliczu nieustannego nieładu. To potężny pomysł. Dramat Van Gogha i cicha harmonia Seurata narodziły się w tym samym kraju i epoce; ale nie zaprzeczają sobie; odnoszą się one do różnych wzorów spośród tych, które stanowią rzeczywistość. „